Tagi

Dziś na Poziomkowej Polanie znowu pojawił się ciężki sprzęt i z horyzontu zniknęły kolejne drzewa.
Prace prowadzone są nieregularnie, sprzęt zjawia się nagle, po przerwach różnej długości – budzę się po prostu któregoś dnia i mój wzrok na łące, wśród rzednących krzaczorów, odnotowuje tajemnicze pomarańczowe pojazdy do wycinki drzew i rozdrabniania drewna.
Polana umiera po kawałku, po kawałeczku, wśród huku pracujących maszyn – ale paradoksalnie po cichu, wstydliwie i niezauważenie.
Bo mam wrażenie, że tylko ja dostrzegam tę śmierć, tylko ja przeżywam ją tak mocno i tylko ja cierpię.
Wokół toczy się normalne, takie trochę wakacyjne, ludwinowskie życie.
Kobiety wychodzą na spacer z dziećmi a tabuny staruszek na zakupy do pobliskiego Lewiatana. Ktoś przemknie na rowerze, parę osób na rolkach… pod Pokoje Gościnne Klatta podjeżdża kolejna taksówka wypakowując grupy turystów spragnionych urody Krakowa albo pary szukające miłości.
Na Poziomkową Polanę coraz głębiej zapuszczają się samochody, szukając miejsc do parkowania bez opłat za strefę.
Ich koła rozjeżdżają trawę, zioła, gęste poszycie i grzęznąc w trocinach po ścince wszystko gniotą i miażdżą.
Całe połacie zieleni znikają powoli i giną bezpowrotnie, a łyse placki bez trawy, kwiatów i zarośli stają się coraz większe i większe.
Śmierć zadomowiła się już na Poziomkowej Polanie, uwiła gniazdo i usadowiła w nim wygodnie, z każdą wizytą ciężkiego sprzętu poszerza jedynie obszar posiadania.
Za każdym razem bierze coraz większy i odważniejszy zamach, jak kosiarz – i tnie, tnie, tnie…

I chyba tylko ja tak naprawdę widzę tę śmierć rozłożoną na raty i tylko ja nad nią płaczę.


4 tygodnie temu:

SAM_7025.JPG

SAM_7028.JPG

Dziś:

sd2.jpg

sc1s.jpg