Tagi

Sms od Ancika:

„Spóźnię się bo MPK wali w chuja i tramwaj się spierdolił”
Ancik – niniejszym mianuję Cię oficjalnie Moją Ukochaną Uczennicą nr 1 ❤ ❤ ❤
A smsa zachowam na pamiątkę 😀


Ania, już studentka, reguluje koszt zajęć przelewem:

przekewks.jpg

Ania, po prostu Cię kocham 😀


Jasiek reguluje należność za zajęcia przy pomocy przelewu bankowego.
I nie, to nie tytuł przelewu mnie rozbawił, choć uśmieszek 🙂 przy słowie „lekcje” był fajny… ale jako adres odbiorcy, czyli mua, opcjonalny na szczęście – mój bystry uczeń wpisał „Kraków, koło Forum”.
Zamiejscowym wyjaśniam – że Forum to pobliski budynek nieczynnego hotelu, coś jak ludwinowski „szkieletor”.


Tłumaczę Antkowi jakieś zawiłe zadanie i dodaję, że konieczny będzie wzór na współrzędne wierzchołka paraboli.
Zapodaję retoryczne:

„a wzór pamiętamy, prawda?”

Antek rzuca się na tablice, kartkuje w pośpiechu i wskazując odpowiednie w nich miejsce radośnie potwierdza:

„tak, oczywiście, TU pamiętamy !!!!! „


Opierniczam Patryka, że podczas zajęć zerka na zegarek, że co, może się nudzi, to zaraz łomot będzie – a on gorąco zaprzecza, że nie, nie w tym rzecz, kontroluje godzinę bo

„bo mi czas z Panią tak szybko leci, że mógłby całe życie tak…”

i rozległy się chóry anielskie, na nieboskłonie zakwitła tęcza i stada jednorożców…. no, wiecie 🙂



Mój były uczeń, Marcin, obecnie nowy Radny Gminy Czernichów przyprowadza mi nową ofia… ekhem, uczennicę znaczy – z symbolicznym „kwiatkiem” w łapie.
Fotę bukietu dołączam:

piwkoks.jpg

Pana Radnego serdecznie pozdrawiamy !!!!!
😀


Niedzielne, po-halloweenowe zajęcia z Alex… ziewamy, ziewamy – ale walczymy 🙂
Alex, w ramach dygresji opowiada o imprezie i o daniach z dyni, które przygotowywała…

„i jeszcze mam jedną dynię…. nazywa się Harry…”

Parskam po raz pierwszy….
Wracamy do zadań maturalnych i dobieramy się do zadania z arbuzem, który stracił 1/3 procenta wody…. Alex układa proporcję, myśli… poprawia coś…. i z rozpaczą w oczach pyta:

„a ile tak w ogóle waży 1 kilogram wody?”

Parskam po raz drugi….

Za chwilę zadaję pytanie pomocnicze:
„a jak rozwiązywasz takie równanie…” i parskamy obie 😀


Antoni, poproszony o precyzyjne opisanie swojego stanu poimprezowego określa go tak:

„Nie no, głowa mi pracuje, ale jakoś inaczej…”


Alex prosi o zmianę terminu zajęć, przemalowuję więc pracowicie środę na niedzielę… Alex patrzy, patrzy, na buzi robi się jej podkówka i z wyrzutem dodaje:

„…. ale tu nie ma serduszka…”

no i sobie przypominam, że przy poprzednim terminie wymalowałam serduszko, bo bardzo lubię Alex i znam ją od przedszkola… więc się poprawiam szybko:

serus.jpg

teraz już OK, Alex?


Antoni, 2 kl LO, usprawiedliwia niemożność skupienia się na zajęciach wyznaniem, pełnym bólu i goryczy:

„Dziś jestem wrakiem człowieka…”

😀


Jasiek, maturzysta, rozwiązuje nierówność… rozwiązuje, rozwiązuje, aż otrzymał coś takiego:

0 ≤ 0

przygląda się temu rezultatowi i przygląda, ja czekam na rozwiązanie wraz z pełną odpowiedzią i co słyszę? A odkrywcze:

„ooooo…. buźka mi wyszła !!!!!”

😀


Dziś 2 cytaty o nieskończoności 🙂
Najpierw Kasia, 1 klasa LO, pokazuje na osi liczbowej liczby spełniające nierówność „x < 0" ale ma problem z zapisem rozwiązania przy użyciu symbolu przedziału.
Próbuję pomóc:
„No popatrz, jak to zaznaczyłaś…. jak daleko sięga ten przedział w lewo?”
a Kasia:

„ojjjjj, daleeeekooooo ….”

😉

Dorian, maturzysta, wzdycha filozoficznie podczas zapisywania przedziału liczbowego:

„…nieskończoności coś mi dzisiaj nie wychodzą….”

(chodziło oczywiście o trudności w narysowaniu tego przewróconego bałwanka 😉 )


Z Dorianem, nostalgicznie, że koniec wakacji, niedługo pierwszy września…. i że tego roku – od razu, w poniedziałek do szkoły.
Postanawiam sprawdzić, a nuż pierwszego jest jakieś święto i się początek roku odwlecze.
Odwracam kartkę w kalendarzu i z nadzieją wołam „ej poczekaj, coś tu piszą, chwila, dzień…” usiłuję doczytać napis drobnym druczkiem…
Dorian podpowiada melancholijnie

„dzień sądu ostatecznego” …..

(było, że weterana, jakby coś) 🙂


Precyzyjne rozumowanie Doriana w związku z czworokątami:

„jeśli trapez jest równoramienny, to te kąty są jakoś ten…”
🙂


Miyu maturę zdała rok temu, ale jako były uczeń, i całkiem świeża Moja Mała Przyjaciółeczka kwalifikuje się do tej rubryki z pewnością, prawda? 😉
No więc siedzimy u mnie, gadamy, gadamy, godziny mijają, ja się nagle zrywam z „o matko, koniec tego dobrego, dzieci do domu, film czeka zbuforowany – kiedy masz nocny?”
Miyu (z rozbrajającą minką zagubionej dziewczynki):

„…nie wiem…”

Ja (z udawanym wyrzutem):

„no jak to nie wiesz, tyle razy tu byłaś, powinnaś znać na pamięć odjazdy wszystkich nocnych!!! „

I słyszę:

„Bo ja Cię tak kocham, że nie umiem się skupić i myśleć o niczym innym poza Tobą…. „

😀 ❤ 😀


Tym razem Dominika dostarczyła mi powodów do radości 🙂
Oto, w jaki sposób skomentowała etapy swojej pracy domowej:

jakoghraks.jpg

a później:

jakskrocics.jpg

😀


Moi uczniowie nie próżnują, dostarczając mi rozrywki nawet w czasie wakacji.
Poznajcie Doriana, z którym na zajęciach omówiliśmy własności pewnej zabawnej funkcji, zapisaliśmy jej wartości w eleganckich punktach, a wykres miał być na tej podstawie narysowany samodzielnie, w domu.
Zazwyczaj temat pracy domowej maluję na kolorowo, żeby nie zagubił się wśród mojej bazgraniny, a że moi uczniowie, szczególnie płci męskiej, do staranności rysunków nie przykładają się szczególnie, moje polecenie wyglądało więc tak:

polecenies.jpg

(dla nieumiejących odczytać moich zakrętasów – polecenie brzmi: „tu, gdzie ta strzałka, narysuj, dziecko kochane, śliczny i staranny wykres omówionej funkcji”)
No i dziś Dorian pokazuje mi pracę domową, trochę zasmucony, bo rysunek mu się zjeb… ekhem, znaczy zepsuł troszkę, łapa mu ujechała za daleko w prawo, co opatrzył stosownym opisem:

slicznys.jpg

Poskakałam trochę z radości, pofociłam i teraz opowiadam Wam, możecie mi zazdrościć, bo kto w pracy bawi się tak świetnie, jak ja 🙂
PS.
Edytuję, bo Dorian by mi nie wybaczył: tak, zauważyłam, że osie układu są narysowane od linijki, szacun i rispekt 😀


Rozliczenia z uczniami są dla mnie najtrudniejszą częścią zajęć 😉
I żadnych mi tu śmichów-chichów plis, bo wydawanie reszty, kiedy akurat tego dnia każdy z nich przynosi grubszy banknot, a dodatkowo często trzeba uwzględnić jakiś dług czy nadpłatę z poprzednich zajęć – często staje się okazją do ciekawej wymiany zdań: „zaraz, bo ja Ci wisiałam dychę, ale teraz brakuje Ci 20, więc teraz to wisisz mi, chwila….”
Podczas podobnych ustaleń, kto komu ile jest dłużny Kamil próbuje mi pomóc swoim wypasionym rozumowaniem:

„Jakby mi Pani DAŁA NORMALNIE…” i sekundę wahania w jego głosie wypełnia mój wariacki śmiech 😀
Witamy nowego, dobrze zapowiadającego się lidera !!!


Zanim moi ukochani maturzyści uwolnią się spod mojego matematycznego wpływu (nadal pozostając pod tym demoralizatorskim i piwnym) jeszcze pewnie parę razy zdążą mnie rozbawić do łez.
Tymczasem cytaciki z drugoklasistów:

Dominika uzasadnia wynik obliczenia √10²=10:

„bo pierwiastek się z kwadratem ZJADA..”


Patryk tłumaczy swoje myślowe odpłynięcia w niebyt i zwiechy:

„bo kiedyś to MYŚLAŁEM JAK CZŁOWIEK, a teraz to….”

😀


Powoli dobijam do końcówki przygotowań przed-maturalnych, napięcie rośnie, a Uli wciąż w formie 😀
W ferworze objaśnień z planimetrii peroruje:

„bo tu jest kąt, może nawet trójkąt, utworzony przez dwa promienie okręgu i ten… tą… jak się nazywa ta kurwa?”

(dodam, że chodziło o cięciwę okręgu)


Piotruś w obliczeniach myli plus z minusem, cichutko poprawiam, on dobitnie:

„Ja wiem. Wiem. Ja tylko pierdolę.”


Dziś Uli wkracza na lekcje z tajemniczym uśmiechem na twarzy i od drzwi woła, że ma dla mnie niespodziankę.
Włączam czujność i ostrożnie pytam: „aha, a jaką?”
Uli rozsiada się w fotelu i oznajmia:

„Pozwól, że Ci zaprezentuję swój sprzęt…” i zanim zdążył wyjąć z plecaka wypasionego-w-chuj lapka z nadgryzionym jabłuszkiem – ja już leżałam pod stołem ze śmiechu.
Niezrażony wyjmuje go z etui, odpala i tłumaczy:
„Poczekaj, chwila, zaraz Ci pokażę, co on potrafi….”

„Kochanie – nie musisz mi tłumaczyć, ja wiem – w sprzęcie nie liczy się wygląd, tylko jak działa”
– odpowiadam i znowu wyjemy ze śmiechu….

Matko, ja się zapłaczę, jak zajęcia z Piotrusiem znikną z mojego rozkładu zajęć ….


Uli umacnia swoje miejsce na pudle 🙂

Należy policzyć, ile w 2 kilogramach 24procentowego stopu jest czystej miedzi, pytam więc:

24 procent to ile?

i pada odpowiedź

prawie 25…


Piotruś nadaje nazwy kątom trójkąta:

alfa, beta, CETA….


Po rozwiązaniu zadania radość Piotrusia nie ma granic, unosi w górę łapkę wołając:

przybij high five !!!

ja nieśmiało przyklepuję – a Uli krytykuje:

nie umiesz zrobić high five?

Ja: my metale to robimy żółwiki… (tu następuje demonstracja)

Piotruś, wielce urażony:

mnie w to nie wciągaj…

i mruczy coś pod nosem o pogańskich metalowych obrzędach ….

😛


A dziś świąteczny cytacik – ze mnie 😛
Lany Poniedziałek, rozkładamy z Alex wielomiany na czynniki.
No i słyszę w pewnym momencie, pełne współczucia dla moich kłopotów trawiennych:

Miałam pani przynieść ciasta, ale nie wiedziałam, czy pani może….

I moje donośne: „KURWAAAA!!!” rozlega się w pełnej skupienia ciszy….

😛


Dziś Uli znowu roz….walił system 😀
Robimy zadanie z planimetrii, ja sugeruję, coby narysować równoległobok dość starannie (znając talent Piotrusia do bazgrołów, w których figury geometryczne wyglądają jak drabiny z połamanymi szczeblami)
Uli, nie przerywając szkicowania, ripostuje pozorując wyniosły i urażony ton:

„MÓJ równoległobok zawsze wygląda jak trzeba, nie tak – jak Twój…”

tu przerywa, przygląda się rysunkowi i dodaje nie zrażony:

„no może nie TEN akurat….”

po ustaniu obustronnego ataku śmiechu Uli poprawia rysunek, ja chwalę precyzję i estetykę wykonania, na co Uli ze śmiertelnie poważną miną:

„Tak?
Podoba Ci się?
Naprawdę?
Bo wiesz, ja się go trochę wstydziłem, ale skoro go akceptujesz, to super”

😀


Końcówka zajęć, oboje z Ulim padamy już na pysk, ja proponuję na koniec wskazane zadanie, jednak Uli, dostrzegłszy inne, błaga, żeby zacząć od niego, że to moje też zrobimy, ale jako drugie.
Moją zgodę kwituje z udawaną podejrzliwością i „zmysłowym” błyskiem w oku:

Taaaaak?
Taka jesteś uległa dziś?
eeeee, znaczy taka posłuszna…. ekhem…. tak się zgadzasz na wszystko, co ja chcę?”

😀


Zajęcia z przefajną maturzystką, Karoliną.
W środku rozwiązywania zadania orientuję się, że dziewczyna chyba totalnie się pogubiła, zadaję więc pytanie, mające na celu przywrócenie jej myślenia na właściwe tory:

„no ok, dobra… to jak się liczy prawdopodobieństwo?”

Karolina patrzy na mnie nieprzytomnie i odpowiada pytaniem na pytanie:

„ale o co chodzi…? „

i po sekundzie obie zwijamy się ze śmiechu 😀


Spotykam na klatce schodowej sąsiadkę w niesamowitych lolicich kapciuszkach: ze słodką kokardeczką i w kolorze oczojebnej, wręcz fluorescencyjnej żółci, przechodzącej w seledyn.

„Pani Marysiu, rany, ale super kapcie!!!” wołam, chyba bardziej zaskoczona niż zachwycona.

„Aha, ZAJEBISTE !!!” słyszę w odpowiedzi, plus wybuch śmiechu.
I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że Pani Marysia jest osobą po 80tce 😀
I jak tu nie kochać Pani Marysi !!! ❤


Uprzejma pogawędka z Małą Olą na temat pierwszego dnia takiej prawdziwej wiosny – słoneczko, ciepełko ponad 20′, wiaterek, ptaszki, kwiatki, trawka – no w ogóle.
Ola uświadamia mi – że to także pierwszy dzień wiosny kalendarzowej… i Dzień Wagarowicza.
Pytam pobijając rekordy naiwności:

„aaaa, to jak tak cieplutko i ten Dzień Wagarowicza, to pewnie w szkole było mało uczniów, prawda?”

Mała Ola z rozbrajającą szczerością:

„a nie wiem, bo nie byłam …. „

🙂


Cytacik o trochę większej sile rażenia:
Gadamy z Anią W. o piercingu i tunelach, wszystkich tych labretach i helixach, bo zauważyłam w jej uchu jakąś nową ozdobę… rozwijam wodze fantazji w jedynym możliwym kierunku i pytam o takie w kształcie fiutka… i słyszę, że tak, oczywiście, są i to bardzo fajne, bo jak wynika z opowieści Ani:

„wiesz, wsadzasz sobie fiutka i tak Ci wystaje śmiesznie …”

🙂


Dziś Alex dała się poznać jako mistrzyni precyzji wypowiedzi… prowadząc rozumowanie w oparciu o twierdzenie Talesa wyraziła się dokładnie tak:


„jeśli to ma tyle i to ma tyle, to tamto też musi mieć tyle.”


Tłumaczę Mojemu Ulubionemu Uczniowi, na czym polega różnica między planimetrią a geometrią analityczną – dla maturzysty o tyle istotna, że wyraźnie wskazuje, w którym konkretnie z kilkunastu rozdziałów tablic matem. szukać wzorów na egzaminie maturalnym, podczas rozwiązywania konkretnego zadania.
Instruuję więc, co jest czym:

Geometria analityczna – jeśli w treści zadania są… (tu chciałam dodać, że współrzędne punktów czy wektorów, równania prostych itp… ale Uli mi przerywa)

„…są ANALE”

i kiedy widzi, że dusząc się ze śmiechu zapisuję jego odzywkę, by dodać do tej kategorii, prostuje:

„nie no, żartuję… analityczna – bo jest do dupy?”


Jak pokazuje kolejny dzień – Uli postanowił chyba ciągnąć kategorię cytatów jednoosobowo i czyni to z powodzeniem 🙂
Dziś przykładowo czyta na głos treść zadania o proporcjach wymiarów prostopadłościanu:

„Stosunek…”
tu urywa i z uśmiechem wtrąca: „aha, zaczyna się dobrze…” – i niezrażony wraca do dalszego odczytywania treści…

Kolejny dzisiejszy cudowny tekścik Piotrusia:

„Wolisz lizać niż trzepać?
Są dwie szkoły – jak nie cieknie albo lizać albo trzepać”

Ach, zapomniałam dodać, że tyczyło to moich manewrów z piórem, co wyschło i nie chciało pisać… zazwyczaj wtedy ani nie trzepię ani nie liżę, co sugerował Uli, ale moczę w kawie, ale ponieważ w tym momencie to przed nim jedynie stał kubek z parującą wonną zawartością, a ja swoją ostatnią na dziś kawę skończyłam kilka godzin wcześniej – chciałam oszczędzić mu tego doprawienia kawy atramentem i zdecydowałam się na polizanie.
Jednakowoż, choć chodziło o lizanie, tudzież potrząsanie piórem właśnie – nasze myśli błądziły wokół czegoś innego całkowicie, stąd nasz dziki rechot 😀


Uli nieustająco na czele peletonu !!!!
Ostatnio rozbroił mnie prośbą o pozwolenie narysowania, zdaje się, jakiegoś trójkąta – jeszcze raz, bo poprzedni jakby się trochę nie udał… z oczkami jak ten kot ze Shreka, wpatrzonymi we mnie jak w święty obrazek, słodkim głosikiem małej kochanej sierotki zaklinał i skamlał:

aaaaaale taki zajebisty narysuję, okej? dobrze? dobrze? dobrze?

(każde kolejne „dobrze” – coraz żałośniejsze…)

A potem, zgodnie z poleceniem pisania komentarzy i pełnych, rozbudowanych odpowiedzi – na pytanie, czy te liczby tworzą ciąg geometryczny, z powagą i determinacją wykaligrafował w zeszycie przedmiotowym, znaczy takim „na czysto”:

Tak, kurwa, tworzy to ciąg geometryczny, w chuj.


Kolejne zajęcia z Ulim przechodzą do historii i znowu mogę jedynie żałować, iż nie zostały nagrane… niestety nie zainstalowałam żadnego urządzenia rejestrującego, siłą rzeczy cytuję więc z pamięci, wybaczcie zatem ewentualne, drobne nieścisłości.
Już na wejściu Mój Ulubiony Uczeń zapowiedział, że w odróżnieniu od poprzednich zajęć dziś lekcja to będzie elegancka i na poważne, żadnych takich, bo:

ostatnio to wyszedłem stąd z wytryskami na ustach

Niestety, mimo jego deklaracji na zajęciach było – jak zwykle 😀
Naszą dyskusję – całkiem niewinną, bo o pogodzie, na niebezpieczne tory skierował temat śniegu, zapytałam jedynie, czy pada – i usłyszałam, że ja znowu o tym seksie…. zdumiona zaprzeczyłam, bo mnie hasło śnieg kojarzy się raczej z amfą, ale Uli odparł, że jemu ze spermą i na moje kolejne zdumienie wyjaśnił filozoficznie, że ech, i że każdy ma swoje demony…

Ok, nie dociekałam na wszelki wypadek i zabraliśmy się do zadań.
Zanim jednak to nastąpiło Uli poprosił o wyłączenie „tego jazgotu” – w tle grało radio HMA, włączone w przerwie miedzy zajęciami… zapewnił, że co prawda każdy dzień zaczyna od zapuszczenia na full death-wrzask-black-łomot-metalu, ale tak do matematyki to niekoniecznie, tu się prawie posiusiałam ze śmiechu, bo w ustach miłośnika muzyki klasycznej i jazzu zabrzmiało to przekomicznie….
Uli zdążył jeszcze skomentować usłyszaną w radiu reklamę jakiegoś żeńszeniowego środka wzmagającego potencję (naprawdę zgrabna i dowcipna, z żeglarskimi skojarzeniami ze stawianiem żagla)

tak, jasne, radio metalowe i reklama dla impotentów, wnioski wyciągnij sama….

Dobra, Uli przystępuje do obliczeń, nie pozwala sobie podpowiedzieć i zabrania wszelkiej pomocy… kiedy wreszcie mogę to zrobić, wyjaśniam, że gdyby zastosował wzór skróconego mnożenia a nie liczył na piechotę – byłoby wygodniej, szybciej i prościej…. na co słyszę ripostę:

tak, wiem, że mogłem, ale wolałem właśnie tak…. wiesz, takie matematyczne BDSM, mnożyć bez wzoru skróconego mnożenia.


Dzisiejsze zajęcia z Ulim rozpoczęłam od opowiedzenia mu swojego snu.
Wrodzona skromność i dziewicza wstydliwość nie pozwalają mi na przytoczenie nawet fragmentu tej mocno perwersyjnej opowieści – tu, na łamach bloga, tak całkiem publicznie – dodam jedynie, że Mój Ulubiony Uczeń wysłuchał jej w spokoju i wcale przed tym słuchaniem się nie wzbraniał, niezależnie od ewentualnego dementi, którego się spodziewam, jak znam życie.
I wydawało się, że moja historyjka nie wywarła na nim większego wrażenia, ale jednak ….
po przestudiowaniu treści pierwszego zadania, tyczącego dwóch kolejnych obniżek ceny towaru – zakomunikował mi, że:

to ja to zrobię od tyłu !!!!!

Oszczędzę Wam opisu objawów naszej dzikiej wesołości, wywołanej tym niewinnym zdankiem….


Patryk precyzuje, z jakiego konkretnie działu pisał sprawdzian:

„z tego na ‚p’… no, z tego, co Pani mówiła….”

prędziutko podpowiadam: „z planimetrii?”, zanim, nie daj Bóg, wypowiem na głos inne, mocno kojarzące się słowo…

😛


3 razy Uli.

Dzisiejsze zajęcia z Ulim należałoby chyba w całości nagrać, wrzucić na YT i kosić kasę. Choć zapewne, z drugiej strony, liczba moich potencjalnych uczniów mogłaby zmaleć do zera – kiedy któremuś z rodziców udałoby się wykminić, że filmik tyczy mojej nieskromnej osoby 😉
Oto jedynie wybrane kwiatki z całej bogatej i różnorodnej powiedzonkowej łączki.
Lekcję rozpoczęliśmy od dywagacji natury ogólnej, a konkretnie plastycznej, mianowicie od szczegółowej analizy rysuneczków, którymi z upodobaniem ozdabiamy zeszyty. Zwierzyłam się, że ostatnio byłam podejrzewana o autorstwo szkicu całkiem zgrabnego fiutka na okładce zeszytu Ani W. – koleżanki Ulego… a może Ancika, już nie pamiętam… i że zarzekałam się, że to nie ja – nie dlatego, żebym się wstydziła, nic z tych rzeczy, ja po prostu zupełnie inaczej rysuję fiutki.
Na to Uli w pełnym zrozumieniu mojej artystycznej pewności:

„tak, tak, ja wszędzie rozpoznam fiutka Ani W…. (przerwa) … znaczy takiego, jakiego ona rysuje…”

– – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – –

Z trudnością udało się nam przejść do zadań ze stereometrii… po wyszukaniu wzoru na powierzchnię boczną walca, czyli 2Πrh, Uli czyta na głos „dwa pi er ha” i radośnie obwieszcza:

„ej, jest taka grupa krwi 2Πrh, nie?”

– – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – –

Zajęcia szczęśliwie dobiegły końca, żegnamy się czulej niż zwykle, a Uli poddaje błyskawicznej, aczkolwiek idealnie trafionej analizie nasze wzajemne przyjacielskie układy i charakter naszych rozmów:

„Dużo mam takich osób, z którymi mi się fajnie pierdoli, ale z Tobą się pierdoli najlepiej”.

🙂


ADRES.

Moja Ulubiona Była Uczennica Madzia właśnie się przeprowadziła i via facebook zaprasza mnie do nowego mieszkania, ja się cieszę, że są już na nowym, pytam, kiedy się przenieśli i jaki to adres, a Madzia wyjaśnia:

trochę nam się pozmieniało, nie na Królowej Jadwigi a W***skiego
64? 67? kurwa, nie wiem….

Chichoczę: „ha ha – jesteś tam teraz i nie wiesz gdzie?” 😀

Madzia: tak

Sięgam do map googla, tymczasem Madzia wyjaśnia:

ale na pewno mieszkanie 14 😛

Ha ha, jasne… tymczasem patrzę na street view: „64 to jest taki blok… naprzeciw stacja benzynowa czy coś… „

Madzia: o, dokładnie 😛

Przyglądam się dokładniej, że to raczej jakiś Castrol – Obsługa Samochodów, Madzia – że tak, jakiś mechanik tutaj jest czy inne przeglądy i podchodząc do okna opowiada, że widzi z niego jeszcze Almę, Orlen, Castoramę i inne takie, ja weryfikuję z googlem, ale pewności nie mam, więc zapowiadam, że oblookam jeszcze ten nr 67, na co Madzia:

wiesz co, ja zapytam Marcina

tu zapewne esemesuje do swojego faceta, bo o tej porze jest w pracy raczej, i po chwili dumna i radosna:

TAK !!! Marcin mówi, że 64 ! 😛 W***skiego 64/14.

I tak, dzięki mapom googla i street view, smsowi do Marcina i oglądaniu zaokiennego krajobrazu udało nam się z Madzią ustalić – gdzie obecnie przebywa 😀
Ciekawa jestem tylko, jaką minę miał Madziny facet – kiedy, będąc na drugim końcu Krakowa, albo nawet poza nim, bo taką ma pracę, przeczytał esemesa od swojej kobity, (wysłanego zapewne z domu, bo Madzia o tej porze usypia ich małą córeczkę) zapewne takiej treści: „ej, gdzie my teraz mieszkamy?”


Oto kolejna odsłona błyskotliwych powiedzonek moich uczniów 🙂
Rozpocznie ją Kacper, skarżący się na potworną perspektywę zbliżającej się studniówki.
Po dłuższym wstępie na temat dokładnej kontroli antyalkoholowej i przewidzianych surowych kar za ewentualne łamanie zakazu – dodaje zasmucony:

no i jeszcze nienawidzę tańczyć…
(tu przerwa)… na trzeźwo.