To było jak uderzenie młotem.
Miłość od pierwszego wejrzenia, iskra, która zapaliła się w pierwszej sekundzie, gdy tylko w ofercie Antyków z Pasją wypatrzyłam to cudo.
I w głowie rozświetliło mi się natychmiastowe, mocne, wszechogarniające „TAK!!!!!!”
Nie wiem, czy potrafię opisać wam dokładnie, na czym polega to uczucie, kiedy po pierwszym spojrzeniu już wiem – że „to jest TO.”.
Że to strzał w dziesiątkę, coś absolutnie niezwykłego, że to skarb.
I wiem, że od myśli o nim nie będę umiała się uwolnić, bo po prostu się zakochałam.
Wystarczyło kilka zdjęć i od tej chwili nie liczyło się już nic innego.
Nie znałam dokładnych wymiarów, nie miałam pewności, czy mnie będzie na ten skarb stać – a i tak pół nocy spędziłam w necie.
Bo pochodzenie tego cudu urody było niepewne, na dnie widniało jedynie kilka niezbyt czytelnych, jak dla mnie, słów po francusku.
Ale był obrazek.
I napis wewnątrz.
I od tego zaczęłam poszukiwania.
Pierwszym tropem była ta grafika:
Rysunek wyglądał nieco inaczej, ale miał identyczny podpis, nawet z tym zagadkowym, jakby angielskim „h” po „t” , a przecież szwajcarska dolina nam rzekę Emme nosi nazwę Emmental.
Doczytałam, że autorem rysunku był niemiecki malarz i grafik Johann Christian Reinhart z przełomu 18 i 19 wieku.
Rysunek powstał w 1822 roku i został wydany w zbiorze „Collection de Costumes Suisses”
Rycina przedstawiająca naszego emmentalskiego pasterza nosi nr 8.
To był jednak fałszywy trop.
Kolejne godziny poszukiwań dały takie oto rezultaty:
I to było TO, podobieństwo do grafiki na filiżance było wręcz uderzające.
Wykonał ją w 1810 roku Franz Niklaus König – malarz, rytownik, grawer, litograf, nauczyciel rysunku i pisarz ze Szwajcarii (1765-1832) Jego główne obszary twórczości to właśnie tradycyjne stroje, weduty, portrety, ale bestsellerami, można rzec – hitami stały się cykle grafik z postaciami w regionalnych ubiorach. Po roku 1809 powstaje wiele reprodukcji jego dzieł w oparciu o starsze szkice, to może tłumaczyć wiele wersji tych samych grafik, jak choćby i naszego pasterza. (widoczne u dołu linkowanego materiału)
Znalazłam też i taką, sądzę, że jej autorem jest także Franz Niklaus König.
Tu ciekawostka – w linkowanym materiale zauważyłam adnotację, że prezentowana grafika wchodzi w skład tzw kolekcji Gugelmanna.
Gugelmann Collection, jedyna w swoim rodzaju kolekcja, to wynik czterech dekad ciężkiej pracy rodzeństwa Rudolfa i Annemarie Gugelmann. Niewiele wiadomo o genezie tej kolekcji; jedyną rzeczą, którą zauważamy a posteriori, jest to, że jej początki sięgają lat 30tych XX wieku, gdy producent tkanin Rudolf Gugelmann zaczął zbierać Helvetica i szybko zwrócił się ku artystom z kręgów tzw małych berneńskich mistrzów, stąd w jego zbiorach prace Franza Niklausa Königa.
Po wczesnej śmierci brata Annemarie Gugelmann postanowiła kontynuować i uzupełnić kolekcję. Oprócz zakupu oryginałów (akwarel i rysunków) Annemarie sięgnęła też po znakomite wydruki, serie i albumy z oryginalnymi grafikami, w końcu zdecydowała o przekazaniu kolekcji Szwajcarskiej Bibliotece Narodowej i pokazaniu jej szerokiej publiczności.
Jednak popularność grafik Franza Niklausa Königa była spora już 120 lat wcześniej i to poza granicami Szwajcarii, co zaraz uzasadnię 🙂
Najpierw powiedzmy to jasno – zważywszy na ogromne podobieństwo wyglądu postaci umieszczonej na mojej filiżance i na rysunku Königa uważam, że dekorator na tym właśnie rysunku się wzorował, jako na jednej z popularnych w owych czasach grafik.
No i jak widać, rozgłos i powodzenie tego cyklu grafik dotarły także do Paryża, bo to właśnie tam powstał ten cudowny duet.
Nieoceniony Marek z Antyków z Pasją rozszyfrował sygnaturę.
To paryska manufaktura braci Dagoty.
Kilka podstawowych informacji w temacie zawiera certyfikat z ramką w moim ulubionym kolorze ( LOVE Marek ❤ )
Rzućcie plis okiem także i na datowanie, Marek podaje rok 1820 jako przybliżoną datę powstania filiżanki, Franz Niklaus König wykonał swoją rycinę w 1810, logiczna kolejność zdarzeń jest więc jak najbardziej zachowana.