Tagi

z dedykacją dla Basi M.

Może to kwestia różnicy pokoleń.
Może rzecz w tym, że jeśli się niemal całe życie spędziło w określonej rzeczywistości, hołdowało określonym zasadom i modom, to nadążyć za zmianami obyczajów, konwenansów – jest niezwykle trudno. Ludzie, urodzeni pół wieku później, nie mają z tym problemów, bo rosną wśród tej obyczajowości, a dawne konwenanse często wydają im się groteskowe, jednak za parędziesiąt lat staną twarzą w twarz z podobnymi problemami.
Czasem jednak jakoś tak się dzieje, że mimo upływu lat chłoniemy te zmiany jak gąbka, rozumiemy je i akceptujemy, nawet jaramy nimi z dziką radością. Porzucamy bez bólu dawne zwyczaje i zachwycamy tym Nowym.
Pytanie – od czego to zależy.
To kwestia cech charakteru czy środowiska?
Czy łatwiej jest ludziom spontanicznym i otwartym, podchodzącym do Nowego i Innego bez uprzedzeń, analizującym sprawy uważnie, starannie i spokojnie, czy raczej chodzi o to, z kim przebywamy, od kogo się uczymy, kto ma na nas wpływ.
Czy o obie rzeczy.

Często słyszę, że jestem, jaka jestem, z powodu mojej pracy.
Że nieustannie przebywam z nastolatkami, że to ten „zawodowy” kontakt uczy mnie rozumienia „młodych” i powoduje, że przejmuję ich sposób myślenia, system wartości, priorytety itp.
Może, ale raczej w niewielkim stopniu.
Myślę, że to działa w obie strony.
Myślę, że to raczej ten mój osobisty sposób myślenia, moje poglądy, system wartości zjednuje mi uczniów i ułatwia z nimi kontakty.
I chyba chodzi też o to, że od zawsze jestem osobą szalenie kontaktową, że lubię i szanuję ludzi niezależnie od ich wieku, że o statusie społecznym nie wspomnę 😉 że moje z nimi kontakty są niezwykle ożywione, mówiąc wprost – sporo z nimi gadam, dyskutuję, zawsze jak równy z równym, niezależnie do tego, czy mój rozmówca ma 15 czy 35 lat, jednak olbrzymia większość moich znajomych i przyjaciół jest ode mnie młodsza przynajmniej o pokolenie. No i rozmawiam z nimi na imprezach, koncertach, na ulicy, w pociągu, gadam też z taksówkarzami i ekspedientkami w Lewku, kiedyś na dyskusyjnych forach i portalach, teraz bardziej na fb.
I te rozmowy mają na mnie olbrzymi wpływ.
Niezależnie od tego, czy się z rozmówcami zgadzam, czy nie, czy biorę w dyspucie czynny udział, polemizuję – czy jedynie czytam wypowiedzi i opinie.
I myślę, że chodzi o ich wielość, o to szerokie spektrum, chyba najszersze z możliwych, potwierdzi to każdy, kto sprawdzi choćby listę moich znajomych 😛
Czytam wypowiedzi prawicy i opinie lewicy, kompletnych obyczajowych świrów i zasłużonych naukowców, poetów, muzyków, polityków, dziennikarzy i kur domowych, intelektualistów i wręcz przeciwnie 😉 Czytam i buduję swoje własne opinie. Czytam blogi, artykuły, felietony. Czytam i analizuję argumenty. Szukam własnych.
Myślę więc, że znacznie trudniej jest ogarnąć współczesny świat, nadążać za zmianami i radzić sobie z coraz trudniejszymi wyzwaniami, coraz bardziej skomplikowanymi problemami ludziom, których krąg znajomych od lat pozostaje niewielki i wciąż ten sam, którzy zamykają się na dopływ innych opinii, nowych, może nawet kontrowersyjnych, ale takich, nad którymi warto się zastanowić.
Ludziom, poruszającym się wyłącznie w wąskim gronie rówieśników.
Może więc dlatego kwestia posiadania tatuażu nie jest dla mnie żadnym problemem.

Bo dla mnie tatuaż to trochę tak, jak kolczyki czy pierścionek, tyle, że niezdejmowalne 😉 Tak samo więc, jak kompletnie bezzasadny wydaje mi się zarzut, że ktoś nosi jakiś wisior – tak bezsensowne wydają mi się podobne uwagi w temacie tatuażu. Podobnie generalizowanie, ze tatuaż oszpeca. Albo że „pasuje” tylko do facetów, że kobieta z tatuażami to jakiś podejrzany element 😉
No błagam 😛
Jasne, tatuaż może oszpecić, ale nie dlatego, że nosi go piękna kobieta, ale że jego wykonanie to fuszerka. Wpiszcie sobie w wyszukiwarkę „Janusze tatuażu” i przekonacie się o czym mówię 😛 Ale pomijając przypadki ekstremalne tatuaż pozostaje moim zdaniem takim niezmywalnym dziełem sztuki, który pozostaje z nami na zawsze lub prawie zawsze, bo na upartego można go usunąć lub zakryć. No i bardzo super, bo dzięki niemu możemy wyrazić siebie, coś o sobie powiedzieć – tak jak często mówi o tym nasza „stylówka” 😉
Czasy, gdy tatuaże wiązały się z jakąś kryminalną przeszłością i deprecjonowały osobę, która go nosi – wydają mi się prehistoryczne, tak jak kobieta w spodniach czy z ogoloną głową. To kwestia przemian obyczajowych, które następują niezależnie od tego, czy nam się to podoba czy nie 🙂 A co do mnie – gdyby nie mój histeryczny lek przed igłą i bólem w ogóle – dawno miałabym tatuaż i to nie jeden. Od lat mam wybrany wzór – logo mojej ukochanej Lacrimosy i nawet udało mi się o tym porozmawiać Tilo Wollfem 🙂
Tak więc absolutny szacun i rispekt i w ogóle ❤ dla takiej nieco starszej dziewczyny, która na fejsbukowej grupie zaprezentowała swoje ptasie tatuaże.
Basiu, wszystko co napisałaś sprawia, że Cię po prostu uwielbiam :*
Za spokój, elegancję i dowcip, z jakim odparłaś zarzuty. Za całą postawę wobec świata, jaką zaprezentowałaś. Ja także mam przekonanie, że teraz, w „moim wieku” wreszcie mogę sobie na wiele rzeczy pozwolić, nie przejmować się negatywnymi opiniami, kierować się własnym rozumem i smakiem.
Bo jeśli nie teraz – to kiedy?

Drzoanna.jpg

PS.
Mam wrażenie, że wśród moich znajomych i przyjaciół większość posiada jakiś tatuaż, niektórzy więcej niż 1, znacznie więcej 😀 Niektóre z nich są absolutnie cudowne, zachwycające i mogłabym się im przyglądać bez końca jak dziełom Bruegla ❤ I mam wrażenie, że z tatuażami jest tak, jak z porcelaną – nigdy nie jest ich "za dużo" 😀