Tagi

 

Fundacja Mai Brand

 cens.jpg

Nigdy Cię nie poznałam.
Nie poznałam – bo trudno tak nazwać jedną, jedyną, parominutową rozmowę, podczas przypadkowego spotkania jakieś 10 lat temu.
Spotkania w biegu, w przelocie – ale zapamiętałam z niego wszystko.
Pamiętam dokładnie miejsce – przystanek tramwajowy przy Rondzie Grunwaldzkim, ja jechałam na zakupy do Tesco, Ty, w przeciwnym kierunku, z M.
M. to mój chrześniak, starszy syn mojej siostry, siostry, z którą po latach emocjonalnej szamotaniny zerwałam kontakt, kolejne 10 lat wcześniej.
Jednak dzieci mojej siostry, a M. szczególnie, miały specjalne miejsce w moim sercu – dlatego to przypadkowe spotkanie, tak niespodziewane i zaskakujące – niezmiernie mnie ucieszyło.
Tym bardziej, że z rozmowy szybko wynikło, że M. w Krakowie, czy nawet w Polsce w ogóle – bywa rzadko, wędruje sobie to tu, to tam po świecie, działa, robi cudowne rzeczy, czy raczej robicie cudowne rzeczy, bo to wszystko razem z Tobą, dzięki Tobie, Maja.
To było dosłownie kilka minut, nasze tramwaje podjechały niemal równocześnie i za moment każde z nas pojechało w swoją stroną, i nie wiem, czy poza zwyczajowym uściśnięciem dłoni i wymianą imion zamieniłyśmy choć parę słów, cały czas nawijał M. no i oczywiście ja – ale, choć to może zabrzmi ckliwie czy patetycznie, te parę minut wystarczyło.
Wystarczyło, żebym zapamiętała to spotkanie – i Ciebie.
Twoje pogodne i szczere spojrzenie.
Coś nieokreślonego, mocnego i jasnego, bijącego od Twojej postaci.
Żebym wyraźnie zobaczyła i odczuła Waszą więź z M. Do dziś pamiętam to uczucie, jakbym na na własnej skórze poczuła dotknięcie Waszej miłości, jakby ta niesamowita aura serdeczności i bliskości pochłonęła i mnie, na chwilę.
Czułam to dotknięcie jeszcze długo, jadąc tramwajem i składając w myślach do kupy te wszystkie bezładne zdania, wymieniane w pośpiechu – o Tobie, o Was.
Wszystko to budziło mój zachwyt i podziw, szacunek i oszołomienie, no bo jak to, to wszystko, aż tyle, to niesamowite!

Lata mijały, ale ta chwila na skrzyżowaniu dróg wciąż wracała do mnie wspomnieniem, żywym, jasnym i ciepłym.

Dziś, kiedy po latach, w końcu, nastąpiło szczęśliwe pojednanie z siostrą, myślę sobie, że to 20 lat rozłąki było nam potrzebne – żeby przemyśleć pewne sprawy, dojrzeć, także do rozmowy, poukładać się wewnętrznie i poukładać naszą wspólną przeszłość – a potem się odnaleźć.
Wcześniej nie było to możliwe, tak sądzę.
Ale jest coś, czego żałuję.
Żałuję, że przez mój upór i dumę – nie miałam okazji poznać Ciebie.
Ciebie, tak wspaniałego człowieka, tak cudowną, wyjątkową, niesamowitą dziewczynę!!!!
Nie miałam okazji zaprzyjaźnić się z Tobą, bo to, żebyśmy się zaprzyjaźniły wydaje mi się oczywiste.
Nie miałam okazji pokochać Cię tak naprawdę mocno, jak najbliższą rodzinę – bo to, że tak by się stało, także wydaje mi się oczywiste.
I, niestety, nie miałam okazji być dla swojej siostry wsparciem – kiedy wydarzył się ten potworny wypadek.
Ani dla niej, ani dla M.
O wszystkim dowiedziałam się niedawno, całe lata za późno – i tego najbardziej żałuję.
I wciąż myślę o tym, że nie było mnie tam wtedy – a powinnam.
Być przy nich, trzymać za rękę, obejmować, pocieszać…. i płakać razem z nimi.
Ale robię to teraz.
Płaczę po Tobie, Maja, z pięcioletnim opóźnieniem.
Płaczę z powodu mojej głupoty… i z żalu, że nie poznam, nie zobaczę Cię już nigdy… płaczę z powodu świateł semafora, z powodu nieprzestawionej zwrotnicy, z powodu tragicznego błędu maszynisty… płaczę z powodu śmierci, która nie chce oddać nam Ciebie.
I zapalam znicz.

Cześć Twojej pamięci, Maja!
Ty w mojej pozostaniesz na zawsze.

 

Drzoanna.jpg