Tagi

(odpowiedź w ankiecie, zamieszczonej w 11 nr zina „R’Lyeh” )

Jak to jest z tymi babami?
Jedni twierdzą np.: „Metal to męska muzyka i nie ma w nim miejsca dla kobiet. To nie szydełkowanie…” (Pavel, DISGOD), z kolei są i tacy, którzy uważają że kobiety czasem radzą sobie w Metalu dużo lepiej od niejednego faceta.
Tym drugim ciężko się dziwić mając na uwadze takie persony, jak choćby Sabina C., Lori B., czy Jo B. czyli z jednej strony mamy wewnętrzny konflikt kojarzącej się delikatnością „kobiecości”, a z drugiej zwierzęcą agresję kipiącą wszelkimi kojarzonymi z testosteronem fluidami.
Czy kobieta może znaleźć swoje miejsce w muzyce ekstremalnej?
No jak nie jak tak normalnie- jak mawia Waldek K.
Znajdują i bronią się na swoich pozycjach nie jednokrotnie z większą determinacją od niejednego „prawdziwego wojownika”, który porzuca swoją zbroję gdy ta zaczyna mu zanadto ciążyć.
I tak, kobitki tworzą ziny, organizują koncerty, czy też takowe koncerty jako członkinie zespołów grają.
I w tym miejscu pojawia się swego rodzaju „konflikt interesów”, czy jak kto woli „wojna płci”.
Czy dajmy na to ładna, zgrabna i powabna dziewczyna to „poważny” partner do rozmowy?
Wszak u niektórych przedstawicieli homo metalicus kobieta ma zagwarantowane jednoznaczne miejsce w łańcuchu ewolucyjno- prokreacyjnym, że tak zawoaluję.
Słyszałem jak pewne dziewczę chciało pogadać z pewnym chłopcem z zespołu o zrobieniu koncertu i tenże samiec był pochłonięty kontemplacją dupy i cycków (skądinąd brawo za dobry gust koleżki!), a sama idea gigu była wyłącznie pretekstem do „bliższych” zapędów.
Czy to zdrowe?
Czy rację ma Pavel z tym szydełkowaniem, a może bliższy prawdy wydaje się slogan mówiący, że talent nie zna płci?
Pozwoliłem sobie poprosić o komentarz kilka przedstawicielek płci przeciwnej i Nergala (ale nie odpisał, hehe!). Ciekawi mnie też, czy wbrew pozorom łatwiej jest być babą w Metalu (wejść z muzykiem na koncert, ktoś piwo postawi, w dziób nie dostanie, ktoś szybciej załatwi jakąś akredytację, itd.), czy trudniej (łatwiej się kobita obija przy pogo, szybciej upija, różnie bywa traktowana w hermetycznym środowisku, itd…)?
Jak Wy to oceniacie?
Czy to prawda, że „Baby Są Jakieś Inne”?

——————————————————–

Myślę, że muzyce metalowej nie grozi feminizacja, że udział babeczek, w składach zespołów choćby, na zawsze pozostanie ułamkiem wyraźnie mniejszym od połowy. 🙂
Nie jestem psychologiem ani socjologiem, więc zarys wyjaśnień, dlaczego tak jest – oprę wyłącznie na swojej (babskiej oczywiście) intuicji 🙂
Mam więc wrażenie, że wynika to ze sposobu wychowania dziewczynek, z presji rodziny, otoczenia i (bardziej zakamuflowanych) treści płynących z większości dostępnych mediów – że panna ma być subtelną i wiotką, delikatną i dziewczęcą właśnie, z tymi wszystkimi koronkami, szpileczkami, różowościami…. upraszczam, jasne – ale generalnie, jeśli zabawki to lalki a nie modele ciężarówek, a potem, jeśli muzyka – to melancholijne francuskie balladki raczej- a nie wypełniony growlem i ciężkim pierdolnięciem metal.
A dlaczego?
„Bo to do ciebie nie pasuje” usłyszy panna w odpowiedzi…. ” bo to muzyka ostra i brutalna, nie dla dziewczyn” …. ” no weź, przestań, ty z tymi brudasami razem na scenie …”
Jeśli więc chce grać metal to najczęściej natrafia na znacznie większy opór rodziców, niż ten, jaki wykazali by oni wobec planów syna.
Jeśli więc spotykamy dziewczyny działające na tym polu to musiały się one wykazać sporą determinacją – i okazać po prostu dobre w tym, co robią.
Bez tego nie miałyby szans na zaistnienie.
Myślę tu o(prócz wymienionych w ankiecie) członkiniach kapel metalowych, na przykład wokalistkach – jak choćby Masza z Arkony, o Tarji z Najtłisza nie wspominając, bo to przecie „miękki” sy(m)f-goth-metal i się nie liczy, prawda? 😉
Natomiast tekst o szydełkowaniu uważam za kompletnie nietrafiony i bzdurny – bo ileż kobiet w dzisiejszych czasach zajmuje się szydełkowaniem?
(To już znacznie więcej grafiką komputerową, choć nie ryzykowałabym tezy, że to babskie zajęcie 😉 )
Natomiast nie zauważam najmniejszej sprzeczności między szeroko rozumianą „kobiecością” a tymi fluidami, agresją, zwierzęcością itepe, o których wspomina autor ankiety.
Problem tkwi w tym „szerokim” rozumieniu właśnie…. bo jeśli dla kogoś kobiecość oznacza wyłącznie tę wspomnianą już anielską eteryczność , delikatność bliską chwiejności źdźbła trawy i ogólne nagromadzenie achów, ochów, tiuli i unoszenia się nad ziemią – no to sory, proponuję powrót do czasów wiktoriańskich a najlepiej do świata baśni, księżniczek, wróżek i elfów.
Posłużę się nieskromnie własnym przykładem : uważam się za delikatną i wrażliwą kobietę, zachwycają mnie wschody słońca i każdej zimy pierwszy śnieg, do łez potrafią mnie wzruszyć filmy czy smutne losy krzywdzonych dzieci, o moim czułym sercu mogą zaświadczyć przyjaciele…. ale nie poradziłabym sobie z wszystkimi doświadczeniami, chorobami itp, jakie zesłał mi los w moim długim życiu – gdybym nie była odpowiednio odporna, wręcz twarda. Gdybym nie wykazywała się siłą, która pozwala mi za każdym razem wstawać i iść dalej.
Eteryczna elficzka dawno wąchała by kwiatki od spodu 😉
Noszę więc koronki – i do tego glany… tiule plus siatkowe mitenki – i w biżuterii ze smokami szaleję pod sceną na koncertach Kredek 🙂
Jedno drugiemu nie przeszkadza, wręcz doskonale się komponuje 🙂
A moja dobra znajoma. Jowita, jest dyrektorem generalnym prężnie działającej wytwórni płytowej, (nie podaję nazwy labela, coby nie być posądzoną o reklamę 🙂 ) zajmującej się „starą szkołą ” metalu – i jest w tym szalenie konsekwentna.
Projektuje doskonałe okładki płyt w klimacie, przeprowadza wywiady z muzykami, promuje młode zespoły itp. i jest drobniusieńką blondyneczką o delikatnej urodzie.
Z tego co wiem i sama zauważyłam – cieszy się ogromnym szacunkiem i poważaniem w „metalowym środowisku” – zarówno wśród twórców jak i odbiorców muzyki, przede wszystkim ze względu na sprecyzowany gust muzyczny i nieugiętą postawę w tym względzie. Przy całym swym kobiecym uroku jest ona twardym negocjatorem i biznesmenem z charakterem.
I jeśli kiedykolwiek uroda i kobiecy wdzięk pomogły jej w uzyskaniu akredytacji czy zgody na wywiad – to raczej żaden z przekonanych do tego się nie przyzna 😉
Bo jeśli nawet tak bywa – to co w tym złego?
Jeśli negocjuję warunki wywiadu czy relacji z koncertu z jakąś kapelę – to czemu nie miałabym wykorzystać atutów, którymi szczęśliwie obdarzył mnie Szmatan? 😉
Jeśli podczas takiej rozmowy wzrok rozmówcy jest utkwiony znacznie poniżej moich oczu – to mi jedynie schlebia, byle temu spojrzeniu nie towarzyszył jakiś grubiański tekst…. dowcipne komplementy zawsze są mile widziane 🙂
A czy łatwiej czy trudniej jest być „babą w metalu”?
Pozwalam sobie wierzyć, że w całonocnej rozmowie z Tilo Wolffem z Lacrimosy, w zaproszeniu za kulisy po koncercie, w fakcie – że na następnym, po paru latach, doskonale sytuację pamiętał, pozwolił się sfocić, obdarować prezentem i zamienił kilka sympatycznych bardzo zdań – że w tym wszystkim sporą rolę odegrała moja zniewalająca uroda i kobiecy urok, nie tylko zwykłe fanowskie zainteresowanie 😉
A, że na jednoznacznie sformułowaną propozycję seksu w garderobie, złożoną kilka lat temu przez wokalistę pewnego znanego zespołu death-metalowego po koncercie, odpowiedziałam negatywnie – nie znaczy, że mnie jakoś uraziła czy coś…. raczej mile połechtała, podbudowała moje kobiece ego – i oczywiście rozbawiła 🙂
Ale poważniej – w większości sytuacji baba na koncercie mocno-metalowym przyjmowana jest ciepło i troskliwie.
Zawsze znajdzie się jakiś miły długowłosiasty, który popilnuje moich kilkudziesięciu centymetrów barierek, kiedy pójdę do baru po piwo (dla niego oczywiście też przyniosę i od razu robi się fajnie)
I kilku innych, którzy użyją siły swoich ramion i bicepsów, coby powstrzymać napierający na te barierki tłum i ochronić mnie przed zmiażdżeniem (tak było choćby na koncercie Kinga Diamonda w Studio czy Korpiklaani w nieodżałowanym Loch Ness)
I tak – zdarzało mi się nie raz, że stawiał piwo ktoś kompletnie mi obcy, ot tak, w ramach „szacunku i rispektu” dla moich koncertowych zachowań 🙂 albo jedynie wyrażał swoją radość i podziw, że „najstarsza metalówa w Krakowie skacze do Korna „ (cytat).
A pogo nigdy mnie nie pociągało jakoś, jeszcze by się te moje tiule i koronki pogniotły 🙂
Wolę poskakać pod sceną, pomachać włosami , jakieś up-down albo circular swing czy side to side raczej.
A co do inności…. tak, czuję się inna, kompletnie różna – ale od moich rówieśniczek ( rówieśników także 😛 ) … i pewnie od większości przedstawicieli mojego zawodu ( jestem matematykiem)…
mam zupełnie inne zainteresowania, priorytety i marzenia, inny styl życia i bycia, nawet strój 🙂
Natomiast, kiedy patrzę na metali – i tych na scenie i tych obok mnie, wśród publiki – nie czuję żadnej różnicy.

Drzoanna – najstarsza metalówa w Krk 🙂